Wreszcie zaczęły się ferie i jest nowy rozdział. Przepraszam że tak długo nic nie dodawałam ale miałam istne urwanie głowy w szkole. Poprawy, sprawdziany i do tego zajęcia dodatkowe. Na dodatek, jak by tego było mało cierpiałam na brak weny. Wiem że rozdział nie jest najdłuższy ale musiałam uciąć to w tym momencie. Nie będę was już raczyć tymi moimi tłuczeniami. Jest nowy rozdział i tylko to się liczy.
Od razu po wyjściu chłopaków zadzwoniłam pod numer który
zostawiła mi Amber. Tit, tit, tit, tit … Już chciałam się rozłączyć jak w słuchawce
usłyszałam ciche halo.
-Cześć, z tej strony Amy.- Przywitałam się.
-O hej. Nie
spodziewałam się telefonu od ciebie.
-I ja nie spodziewałam się że zadzwonię do ciebie dzisiaj…
Masz może ochotę się spotkać? Chciałabym z kimś porozmawiać…
-Coś się stało?-Zapytała. Byłam ciekawa czy w rzeczywistości
obchodzi to ją. W końcu znałyśmy się parę godzin i to na „imprezie”.
-Nie, to znaczy tak, ale nie chcę o tym rozmawiać przez
telefon.
-Dobrze. I tak miałam
się dzisiaj wybrać na zakupy to może spotkamy się koło Rainbow za jakieś 2
godziny?
-Super, to do zobaczenia. – Poczekałam aż usłyszę „pa” i
rozłączyłam się.
Mają jeszcze dużo czasu postanowiłam się odświeżyć, ale
najpierw włączyłam pierwszą lepszą płytę i zgłośniłam na maksa. Okazało się że trafiłam na Night in the Ruts
Aerosmith. Śpiewając razem ze Steven’em
Tyler’em wzięłam prysznic i zawinięta w
czerwony, puszysty ręcznik ruszyłam do pokoju. Nie mając zbyt wielkiego wyboru założyłam
ciemnoniebieskie jensy, koszulkę z Led
Zeppelin, na to niebieską flanelową
koszulę a na nogi glany – jedyne buty jakie posiadałam. Mimo że miałam jeszcze dużo czasu do spotkania
wyszłam już z domu nie chcąc siedzieć samotnie, bez zajęcia w czterech
ścianach. Na dworze była piękna pogoda. Słońce przyjemnie grzało. Idąc powoli spacerkiem podziwiałam Los
Angeles. Piękne miasto. Pełne ludzi,
gwarne ale za razem w jakiś sposób spokojne. Przynajmniej takie teraz miałam
wrażenie. W tym podziwianiu zatraciłam
się do tego stopnia że w opóźnieniu zorientowałam się że jestem już na
miejscu. Postałam chwilę przed barem,
ale że to stanie już coraz bardzkiej mnie denerwowało to przeniosłam się na ławeczkę
w parku nieopodal. Stąd miałam na widoku wejście do baru. Niezbyt wygodnie mi się tak siedziało więc
położyłam się tak jak do snu. Chuj że wszyscy będą na mnie patrzeć. Przecież nikt
mnie tutaj nie zna. Leżałam tak sobie
wpadając w zadumę, z której wyrwał mnie
bardzo oficjalny głos.
-Dzień dobry. Czy pani się dobrze czuje?- Na te słowa
natychmiast otworzyłam oczy i usiadłam prosto ja struna. Przede mną stał patrol policyjny.
-Dzień dobry. Tak,
wszystko jest w najlepszym porządku. – Powiedziałam niepewnym tonem co według stróżów
prawa mogło zabrzmieć jak kłamstwo.
-Zasłabła pani?-Dopytywał się jeden z nich.
-Nie, wszystko jest okej.
-Pani coś piła?- Tym pytaniem nieźle mnie zaskoczyli.
-Nie, no co pan.
Przecież ja jeszcze niepełnoletnia jestem.- Mimo że nic nie piłam zaczynałam się już denerwować tą
sytuacją. Na szczęście przed Rainbow
zobaczyłam Amber. Pomachałam do niej żeby nie zobaczyła. Widać że nieco się
zdziwiła moim towarzystwem, ale od razu podążyła w moją stronę.
-Cześć, kochana. To co idziemy? –Powiedziała słodkim
głosikiem.- O, dzień dobry panom.-Dodała jak by dopiero teraz ich zauważyła.
-Tak, już idziemy.-Powiedziałam starając się mówić tak samo
jak Amber.- Muszę panów bardzo przeprosić, ale się śpieszymy. –Dopowiedziałam
po czym wzięłam blondynkę pod rękę . Odchodząc usłyszałam jeszcze.
-Czy to nie jest ta dziewczyna?
-Nie, chyba nie. A nawet jak tak to i tak to nie nasza
sprawa.
-No, to teraz mi powiesz o czym chciałaś porozmawiać?
Siedziałyśmy właśnie w maleńkiej kawiarence , a raczej przed
nią, która znajdowała się obok centrum handlowego.
-No, bo..-Zaczęłam opowiadać o zdarzeniach z dzisiejszego
ranka. Czym więcej powiedziałam, tym bardziej zdawałam sobie sprawę że jest to błaha
sprawa, która jednak bolała. Gdy
skończyłam, zapadła między nami cisza, która dość szybko przerwała Amber swoim
pytaniem.
-A tak właściwie to coś między wami… tej nocy?
-Nie, no przecież mówiłam, a on od razu…
-Dobra, dobra. Nie unoś się tak. Ja tylko chciałam się
upewnić. Nie masz co się przejmować. Slash nie miał tego na myśli.
-Nie miał tego na myśli, ale to powiedział.- Przerwałam
mojej rozmówczyni.
-Musisz się nauczyć że mężczyźni najpierw mówią, a potem
myślą. Pewnie ja wrócisz teraz do domu to od razu cię przeprosi za swoje
zachowanie.
-Może…
-Nie może, tylko raczej.-Powiedział z uśmiechem.-Nie masz co
się martwić.
-Ale ja się przecież nie martwię.
-Nie no, wcale…- Zaczęła się ze mną droczyć.
-Martwisz się.
-Wcale że nie.
-Wcale że tak.
-Zaprzestańmy tej bezsensownej bitwie na słowa.-Powiedziałam
oficjalnym tonem.
-Raczej bitwie o to kto ma racje-Poprawiła mnie.
-Nie ważne, a tak w ogóle to miałyśmy iść na zakupy a nie
siedzieć i popijać sobie kawe.
-Jak nie chcesz już siedzieć, to idziemy. –Stwierdziła i
wstała od stolika przy którym siedziałyśmy. Ja zrobiłam to samo i ruszyłyśmy do
centrum handlowego.
Korzystając z sytuacji ja tez postanowiła zrobić zakupy, bo
w Hellhouse po dzisiejszym śniadaniu
lodówka świeciła pustkami. Chleb,
makarony i tym podobne produkty piętrzyły się w moim koszyku, a ja
zastanawiałam się jak ja to wszystko doniosę do domu. Chyba będę musiała sobie wynająć jakiegoś
tragarza. Po zebraniu wszystkiego co
chciałyśmy kupić skierowałyśmy się do kas. Jako że pierwsza stałam w kolejce, musiałam
poczekać na Amber. Właśnie ktoś zawieszał
jakieś ogłoszenie ze zdjęciem. Zaciekawiona podeszłam bliżej i nie mogłam
uwierzyć własnym oczom.
Przez głowę przechodziły mi różne myśli. Nie wiedziałam czy
to jest jakiś żart, czy może mi się to tylko wydaje. Nawet nie zauważyłam jak
podeszła do mnie Amber. Z dziwnego otępienia
dopiero wyrwały mnie jej słowa.
-Następna nastolatka uciekła do Miasta Aniołów i ją teraz
szukają.-Powiedziała jakby to było coś
na porządku dziennym. Bo może i było?
-Ale, poczekaj… czy na tym zdjęciu to nie jesteś ty?!