Mimo że mój blog istnieje dopiero od ponad dwóch miesięcy ma już 1345 wejść.
Dziękuje <3
Obudziłam się na kanapie z głową praktycznie zwisającą z oparcia. Pierwsze co poczułam to ból głowy który powodował że myślałam że moja głowa eksploduje. Jednym słowem mówiąc kac. Usiadłam w miarę prosto i rozejrzałam się dookoła. W pomieszczeniu panował artystyczny nieład... dobra co będę się oszukiwać wyglądało jak by przed chwilą przeszło tutaj trzęsienie ziemi. Wszędzie walają się butelki i puszki po piwach. Po co ja się trudziłam i tutaj sprzątałam? Cała moja praca poszła na marne. Ale impreza była tego warta. Co prawda praktycznie całą przesiedziałam gadając z Amber... Właśnie, Amber! Gdzie ona jest? Jeszcze raz rozejrzałam się. Znalazłam blondynkę na drugiej kanapie śpiącą sobie w najlepsze koło Duffa. Szczerze powiem że ładnie z sobą wyglądali.
Strasznie mi się pic wiec ostrożnie wstałam i przeszłam do kuchni. Mimo że wstałam ostrożnie to i tak zakręcił mi się w głowie. W kuchni panował trochę większy porządek, ale tylko trochę. Wzięłam butelkę wody i popijając ją usiadłam na blacie kuchennym. Starałam sobie przypomnieć jakim sposobem udało nam się dotrzeć do domu. Pamiętałam że wyszliśmy z baru bo Axl wczął z kimś bójkę. Szliśmy, (niektórzy z pomocą) przez miasto śpiewając. Psy na nas szczekały, starsze panie groziły policją. Nic ciekawego. Po drodze zahaczyliśmy o monopolowy i po małych problemach chłopcy uzupełnili swoje "zapasy" bo w domu praktycznie nic nie było. Po dotarciu do Hellhouse impreza znowu się rozkręciła. Chłopacy pili na umór. Jeszcze nigdy nie widziałam że ktoś wypił taką ilość alkoholu co oni wczoraj. Nawet nie wiem o której godzinie padłam na tej kanapie. Właśnie, godzina. W kuchni wisiał, z tego co wiem, jedyny zegarek w tym domu który teraz wskazywał piętnaście po trzeciej. Z tego co pamiętałam to Amber wczoraj coś wspominała że jest gdzieś umówiona na trzecią. Co prawda już jest spóźniona ale wypadało by ją obudzić. Na palcach wróciłam do salonu i stanęłam przy dziewczynie. Leciutko ją szturchnęłam na co ona tylko coś wymamrotała, wtuliła się w Duff'a i spała dalej. Ponowiłam próbę tyle że trochę mocniej. Ta przestraszona otworzyła oczy i spojrzała na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
-Pobudka śpiąca królewno.- Powiedziałam z uśmiechem na twarzy.- Już po trzeciej. Wypadałoby już wstać.
Na wspomnienie o godzinie dziewczyna poderwała się i zaczęła szukać swojej torebki.
-Matko, ja jestem już spóźniona.- Miałam racje że się z kimś umówiła.- Muszę już iść, ale jak będziesz chciała się spotkać to zadzwoń.- Mówiąc to zapisała mi na karteczce numer telefonu i już jej nie było. Trochę zdziwiło mnie jej zachowanie i ten pośpiech. Nie wiedząc co mogę ze sobą zrobić postanowiłam wziąć prysznic. Poszłam do swojego pokoju po świeże ubrania i bieliznę. Weszłam do łazienki i zrzuciwszy z siebie wszystko weszłam pod ciepłe strumienie wody. Jak zwykle biorąc prysznic rozmyślałam o wszystkim i o niczym. Stałabym tak po prysznicem godzinami gdyby nie to że zaczęła już lecieć zimna woda. Szybko zakręciłam kurek i wyszłam spod prysznica. Wytarłam się i założyłam bieliznę. Zaczęłam własnie wsmarowywać w siebie balsam do ciała gdy drzwi się otworzyły. Stanął w nich zaspany i skacowany Duff.
-Ja...- Zaczął zmieszany.-Sorry.-Powiedział i szybko zamknął drzwi.
Ilekroć brałam prysznic zastanawiałam się kiedy to ktoś mi się właduje do łazienki. W końcu mieszkałam z pięcioma facetami nieprzyzwyczajonymi do mieszkania z dziewczyną, a poza tym w drzwiach do łazienki nie było zamka. Z resztą jak w każdych drzwiach w tym domu. No bo po co komu zamek w drzwiach? Skończywszy swoja toaletę ruszyłam ku pomieszczenia potocznie nazywanego salonem. Zastałam je w takim samym stanie w jakim je zostawiłam, z taki wyjątkiem że brakowało tutaj Duff'a. Zgadywałam że był w kuchni i leczył kaca. Nie chcąc mu przeszkadzać z półki wzięłam książkę którą zaczęłam czytać parę dni temu i przeniosłam się z nią do mojej sypialni. Włączyłam stary adapter i od razu można było usłyszeć charakterystyczny wstęp do Immigrant Song Led Zeppelin. Włączyłam na tyle cicho żeby chłopacy nie mogli się drzeć że za głośno i że im rozpierdala łby. Tanecznym ruchem rzuciłam się na łóżko, usadowiłam się na nim wygodnie i zatopiłam się w treści książki.
Kończyłam już książkę gdy usłyszałam trzask wejściowych drzwi, po czym krzątanie się w kuchni. Trochę się przestraszyłam, ale nie wyłączając muzyki cicho podeszłam do drzwi kuchni., po czym szybko otworzyłam je. W kuchni przy stole, siedziała szczupła dziewczyna z jasnobrązowymi włosami upiętymi w wysoki kucyk. Jak tylko weszłam popatrzyła na mnie wilkiem.
-Hej.-Odezwałam się nieśmiało.- Jestem Amy.
-Erin.-Odpowiedział niezbyt miłym tonem.-Nowa groupie czy zwykła dziwka?
-Nie jestem dziwka.-Powiedziałam już lekko poddenerwowana.- Jestem siostrą Saula. Miło mi.
-Saula...? Aaa Slasha, tak? Nie wiedziałam że Slash ma siostrę. Sorry, nie chciałam cię obrazić.-Powiedziała uśmiechając się do mnie przepraszająco.
-Nic się nie stało. Coraz częściej spotykam się z takim określeniem.-Drugie zdanie powiedziałam jakby do samej siebie.-Tak, Slasha. A ty jesteś dziewczyna Axl'a?
-No, tak.-Potwierdziła i się uśmiechnęła.- Widzę że niezłą mieliście wczoraj imprezę.
-Nie zaprzeczę.-Powiedziałam siadając na przeciwko jej przy stole.- Z tego co widziałam nie było cie wczoraj na koncercie chłopaków.
-Nie mogłam przyjść, pracowałam.
-Aha-Odpowiedziałam. Jakoś opornie wychodziła mi rozmowa z Erin. Może dlatego że niezbyt miło zaczęłyśmy naszą znajomość? Po mojej jakże rozwiniętej wypowiedzi nastąpiła krępująca cisza. Jak ja nienawidziłam takiej ciszy. Próbowałam znaleźć jakiś temat do rozmowy ale mózg odmawiał mi współpracy a do tego głowa cholernie bolała. Nawet nie chciał myśleć o tym jak by mnie bolała, jakbym wypiła tyle co chłopaki.
Z niezręcznej ciszy wybawił mnie Saul wchodząc do kuchni. Uśmiechną się do mnie na powitanie, a Erin raczył spojrzeniem i nikłym skinięciem głowy. Od razu zaczął przeszukiwać wszystkie szafki w kuchni.
-Kurwa! Gdzie są te tabletki na łeb?-Wycharczał.
Wstałam, podeszłam do szafki i podałam mu opakowanie tabletek przeciwbólowych.
-Wszystkie tabletki ułożyłam w tej szafce.-Powiedziałam z uśmiechem.
-Dzięki. Dawno wstałaś?
-Będzie z jakieś dwie godziny temu.
-Ja idę do Axl'a, pewnie też już wstał.- Poinformowała nas Erin.
-Spoko.-Powiedziałam do zamykających się za dziewczyną drzwi, po czym zapytałam brata.- Zjadł byś coś?
-Chętnie.-Odpowiedział.
-Mogą być kanapki?-Zaproponowałam.
-Może być wszytko, byle by było to jadalne.
Byłam zajęta krojeniem chleba do kanapek gdy usłyszałam krzyk dochodzący z góry. Od razu odłożyłam nuż i wyszłam na korytarz, a za mną Saul.
-Ty pojebie! Ty chuju jebany! Jak mogłeś?-Krzyczała Erin zbiegając po schodach. Za nią wyszedł, a praktycznie wybiegł Axl zakładając spodnie.
-To nie tak, jak myślisz!-Krzyknął w stronę uciekającej dziewczyny.
Ja przez całe to zdarzenie stałam niewzruszona. Wysłałam pytające spojrzenie bratu lecz ten odpowiedział mi tylko wzruszeniem ramionami i wrócił do kuchni.
Przepraszam że tak długo nic nie dodawałam, ale albo nie było czasu, albo weny.
Postaram się przyszłe rozdziały pisać dłuższe i częściej je dodawać, ale nic nie obiecuje.
A tak przy okazji pragnę przypomnieć o rocznicy urodzin Jimi'ego Hendrix'a :D