sobota, 27 października 2012

Rozdział 4 cz.2

Po zjedzeniu naleśników w wręcz kosmicznym tempie chłopcy zaczęli rozmowę o ich debiutanckiej płycie która miała zostać wydana już za tydzień. Z tego co wywnioskowałam z ich rozmowy na tą okazje szykowała się niezła impreza. Oprócz tego dowiedziałam się że jutro grają koncert w Rainbow. Jeszcze nigdy nie byłam na żadnym koncercie. To dlatego, że nie lubowałam się w zespołach które od czasu do czasu grały w mieście w którym się wychowałam, a zespoły na których koncert z chęcią bym poszła koncertowały za daleko. Po za tym na pewno nie byłabym w stanie zabrać funduszy na taką imprezę jakimi są ich koncerty. Koncert chłopaków ma się odbyć w Rainbow. Szczerze powiem że przerażało mnie wtórne znalezienie się w tym barze ale koncertu nie byłabym w stanie sobie darować. W pewnym momencie skończyły się chłopakom tematy do rozmowy, więc każdy znalazł sobie jakieś zajęcie. Steven wyszedł do sklepu bo brakowało już tego ich kochanego Danielsa i Nightraina, Izzy poszedł coś załatwić a Duff... po prostu gdzieś zniknął. Siedziałam sam z Saulem w kuchni w milczeniu.
-Przepraszam za Axla- Powiedział.- On po prostu jest za bardzo impulsywny.
-Trochę za bardzo?-Powiedziałam lekko podnosząc głos.- Ale nieważne. Stało się. I jeśli chodzi  o przeprosiny to nie ty powinieneś za niego przepraszać tylko on sam.
-Nie spodziewaj się od niego przeprosin.-Powiedział prawie szeptem.- Dla  niego przeproszenie kogoś jest równoważne ze stratą honoru.
-Nie oczekuje przeprosin z jego strony.- Zapewniłam brata.- Powiedział to co uważał. Nikt nie może mu tego zabronić we własnym domu.
-To nie jest tylko jego dom.- Powiedział już lekko zezłoszczony.
-Nie tylko jego, ale to ja tu jestem na doczepkę...-Saul chciał mi już przerwać ale nie zważając na nic mówiłam dalej.- On jest w swoim domu. A ja nie powinnam nic tutaj ruszać. Myślałam że robię dobrze sprzątając tutaj ale nie miałam racji. A teraz skończmy tą rozmowę. Dobrze?
-Ale...
-Nie ma żadnego ale Saul.  Nie chce już rozmawiać na ten temat.
Znowu nastała cisza. Lecz po dłuższej chwili trzasnęły drzwi wejściowe.
-O, Izzy wrócił.-Odezwał się Saul.-Przepraszam cię na chwilę.
Wyszedł z kuchni i starannie zamknął drzwi za sobą. Nic to nie dało bo i tak słyszałam każde wymówione przez nich słowo.
-Jeśli kiedykolwiek podasz coś albo chociaż zaproponujesz mojej siostrze z tego twojego zapasu -Powiedział dziwnie akcentując ostatnie słowo.- to przyrzekam ci że ukręcę ci łeb. Ona na to wszystko jest za młoda. Zrozumiałeś?
-Tak, ale i bez twojego gadania bym jej nic nie podał. Przecież mnie znasz.
-Tak, znam cie, ale i tak musiałem cię uprzedzić.
Zastanawiałam się nad treścią tej krótkiej ale wiele znaczącej rozmowy gdy Saul wrócił do kuchni.
Pytaniem które najbardziej mnie gnębiło to co miał oznaczać ten dziwnie zaakcentowany przez Saula zapas Izziego?

niedziela, 21 października 2012

Rozdział 4 cz.1

-Posprzątałam.- Odpowiedziałam lekko drżącym głosem.- A śmieci wyrzuciłam.
-Ty dziwko, na tych twoich śmieciach były teksty naszych piosenek.
-Ale ja myślałam…
-To było nie myśleć!
-Co tu się dzieję?- Do pokoju wszedł Saul.
- Ta dziwka tutaj posprzątała! –Axl powiedział to takim tonem jak by mówił o tym że kogoś zabiłam.
-No i dobrze że posprzątała ten burdel.
-Dobrze!? Dobrze? Przecież w tym burdelu były teksty naszych piosenek, a ta dziwka je wszystkie powyrzucała!- Wykrzyczał jak by był niezrównoważony psychicznie.
- Nie przesadzaj Axl. Nic takiego się nie stało. – Powiedział Saul spokojnym tonem.- Izzy zna wszystko na pamięć i moja siostra nie jest dziwką!
-Siostra?
-Tak, siostra!- Powiedział zirytowany już Saul.- Oczywiście nic nie pamiętasz z wczorajszego wieczoru?
-Nie no coś tam pamiętam, ale to nie jest rozmowa o tym ile wczoraj wypiłem tylko o tym co ona zrobiła.
-Dałbyś już spokój Axl.- Wtrącił się Izzy.- Nie zrobiła tego specjalnie. Poza tym już dawno powinniśmy przepisać z tych śmieci teksty.
-Jebcie się z tymi waszymi argumentami. A tak właściwie to co ona tutaj robi?
-Mieszka.- Odpowiedział prosto Saul.
-Że co, kurwa? Jak to mieszka?- Zapytał zszokowany Axl.- I  może jeszcze jest na naszym utrzymaniu tak?
- Tak, jest na naszym utrzymaniu.
-Pojebało ciebie? Przecież ledwo nam starcza  na czynsz a ty sobie przyprowadzasz siostrzyczkę i co? Myślisz że wszyscy się zgodzą żeby tutaj została?
-Już się zgodzili. -Powiedział Saul z uśmiechem.- Tylko ty masz jakieś opory.
-I dobrze że je mam.
-My jak sprowadziłeś tutaj Erin nie mieliśmy nic do powiedzenia. Teraz moja kolej.
-Erin to co innego, ona jest moją dziewczyną. I nie mieszkała z nami wiecznie. 
Ja przez całą tą wymianę zdań stałam jak wmurowana w podłogę. Nic nie mówiłam, bo nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć. Nie chciałam przeszkadzać, ale też nie chciałam znowu stracić brata. Nawet nie zorientowałam się że Axl gdzieś poszedł.
-Amy, chodź do kuchni. Co będziesz tak stała?
Przeszliśmy do kuchni. Chłopacy już byli w trakcie wchłaniania wcześniej prze ze mnie zrobionymi naleśnikami. Jedli je tak łapczywie, jakby nic nie jedli przez cały tydzień.



Wiem że jest bardzo krótki, ale obiecuje że dodam drugą część przed weekendem.

niedziela, 14 października 2012

Sorry

Miałam dodawać posty co tydzień w Niedzielę jeśli wena na to pozwoli i właśnie ona mnie zawiodła. Wiem co chcę napisać ale nie umiem tego ubrać w słowa. Niestety...
Ale obiecuje że już od następnego tygodnia wszystko wróci do normy.
Nie wiem czy ktoś się tym przejmie ale musiałam to napisać.
Jeszcze raz przepraszam...

niedziela, 7 października 2012

Rozdział 3


Obudziłam się wcześnie rano na kanapie. Nie miałam bladego pojęcia jak się tutaj znalazłam. Ostatnim zdarzeniem które pamiętałam było picie kawy. Zauważywszy że nadal mam na sobie kurtkę Saula stwierdziłam że musiałam zasnąć przy stole a Saul mnie tutaj przeniósł. Usiadłam i obrzuciłam spojrzeniem na pomieszczenie w którym się znalazłam. Był to bardzo mały pokoik w którym znajdowała się tylko kanapa na której siedziałam, rozpadające się biurko, krzesło stojące przy nim i wąska szafa. Było tutaj dość czysto co stwierdziłam ze zdziwieniem. Nagle poczułam i usłyszałam burczenie w brzuchu. Zdałam sobie sprawę że od wczorajszego nieszczęsnego w ostatecznych skutkach obiadu w barze nic nie jadłam. Zdjęłam kurtkę, powiesiłam ją na krześle i po cichu wyszłam z pokoiku. Znalazłam się w wąskim korytarzu i z lekkim wahaniem otworzyłam drzwi które według mnie powinny prowadzić do kuchni. Nie myliłam się. Od razu wyszukałam wzrokiem lodówkę i ruszyłam w jej kierunku. Nie znalazłam w niej nic ciekawego oprócz mleka. Przeszukawszy wszystkie szafki w jednej z nich znalazłam płatki owsiane. Do pierwszej lepszej czystej miski nasypałam płatki i zalałam je wcześniej podgrzanym mlekiem. Zanotowałam też w pamięci że muszę dzisiaj wybrać się  na jakieś zakupy. Miskę położyłam na stole i usiadłam na tym samym krześle na którym siedziałam wczoraj. Jadłam powoli, delektując się każdą łyżką płatków. Nagle do kuchni wszedł brunet jeśli dobrze pamiętam to Izzy. Miał na sobie to samo ubranie co wczoraj i  było widać że walczy z kacem po wczorajszym wieczorem w barze.
-Hej, nie spodziewałem się spotkać tutaj kogoś o tej porze.- Powiedział w moim kierunku.- W tym domu to jest jeszcze środek nocy.
- Więc co tu o tej porze robisz?- Sama siebie zadziwiłam tym pytaniem. Zawsze byłam bardzo nieśmiała w stosunku do ludzi a co dopiero do nieznajomych.
-Zawsze o tej porze jestem na nogach nie to co oni.- Powiedział wskazując drzwi. Z pokoju w którym się znajdowali chłopacy słychać było pochrapywanie.- A tak po za tym to smacznego.
- Dziękuje.- Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się nieśmiało w jego stronę. Widać było że chciał mi odpowiedzieć tym samym tylko że w jego wykonaniu wyszedł tylko grymas bólu.
Chłopak zajął się przeszukiwaniem szafki a ja wróciłam do jedzenia. Po chwili chłopak znalazł jakieś tabletki przeciwbólowe i od razu dwie z nich połknął popijając je wcześniej nalaną wodą do szklanki po czym usiadł przy stole.
-A tak właściwie to ile masz lat?- Zapytał najwidoczniej chcąc rozpocząć rozmowę.
- Niedługo skończę szesnaście lat- Odpowiedziałam mu znad miski płatków.
-Naprawdę? Wyglądasz na starszą.- Stwierdził z uśmiechem.- Jakiej muzyki słuchasz to raczej nie muszę ciebie pytać.- Powiedział wskazując na koszulkę którą miałam na sobie. Była to moja ulubiona koszulka z logiem The Rolling Stones. I właśnie tak zaczęliśmy rozmowę o naszych ulubionych zespołach, piosenka i ogólnie o muzyce. Dobrze mi się z nim rozmawiało. Rozmawiali byśmy pewnie tak do wieczora gdyby nie krzyk dochodzący z pokoju w którym spali chłopacy.
-Kurwa, zabierz ode mnie te łapy pedale jebany!- Wykrzyczał skrzekliwy głos.
-Nie jestem żadnym pedałem!- Odpowiedział mu Steven równie głośno.
-Zamknijcie te jebane ryje!- Wykrzyczał a właściwie wycharczał chyba Duff.
-Pierdole wasze towarzystwo pedały jebane.- Axl mówiąc to wyszedł z pokoju i ruszył schodami na górę. Z lekkim strachem spojrzałam na Izziego.
-Nie przejmuj się to jest norma w tym domu- Powiedział normalnym, zrelaksowanym głosem.
Norma? Takie wyzwiska to norma? Nie to żebym ja nie przeklinała ale takie obraźliwe słowa kierowałam tylko do osób których nie lubiłam i nie tolerowałam a nie do swoich przyjaciół. Tak myślę że przyjaciół. W końcu to że mają wspólny zespół i mieszkają razem to musi coś znaczyć. Zastanawiałam się gdzie chłopcy się poznali. Usłyszałam szuranie krzesła i dopiero po chwili zorientowałam się że jestem sama w kuchni. Gdzie poszedł Izzy? Nie musiałam długo czekać na odpowiedz ponieważ usłyszałam jego krzyk w tak zwanym salonie.
-Wstawać w lenie patentowane!
- Musisz być tak głośno?- Zapytał z wyrzutem Duff.
- Muszę. Za godzinę mamy być w studiu a wy jesteście w totalnej rozsypce.- Powiedział brunet trochę ciszej.- No na co czekacie? Ruszać dupy i ogarniać się!
Wyszedł z pokoju i tak jak wcześniej Axl wszedł schodami na górę. Ja skończyłam jedzenie płatków, umyłam miskę i powrotem usiadłam na zajmowanym wcześniej miejscu. Siedziałam tak sobie i bawiłam się moimi końcówkami włosów. Zawsze tak robiłam jak mi się nudziło albo byłam zażenowana. W tym wypadku była to tylko nuda. Po pewnym czasie zmieniłam swój obiekt zainteresowania i zaczęłam przyglądać się widokowi za oknem. Akurat okno w kuchni wychodziło na ulicę którą wczoraj wieczorem a bardziej wczoraj w nocy szłam z Saulem. Ulica w ciągu dnia wyglądała o niebo lepiej. Nie miała już w sobie nic z tego piekła w Mieście Aniołów. Teraz wyglądała ja zwykła ulica w niezbyt zamożnej dzielnicy. Teraz nawet trochę przypominała ulicę na której się wychowałam. Na wspomnienie o domu zaczęłam się zastanawiać nad tym czy moja matka już zorientowała się że mnie nie ma. Podejrzewam że bardziej przejęła się zniknięciem koperty z opłatą jej usług niż moim. Po tylu latach zorientowałam się że jej naprawdę nienawidzę. Nie za to kim była, bo każdy indywidualnie decyduje o swoim życiu ale za to że nigdy nie zwracała na mnie uwagi. A mi tak strasznie brakowało matki. Pamiętam jak strasznie kiedyś zazdrościłam innym dziewczyną z klasy jak ich mamy odwoziły je do szkoły i jak czule się z nimi żegnały, jak przychodziły na różne festyny i apele szkolne, może to wszystko płytko brzmi ale naprawdę mi tego brakowało. Siedziałam tak wyglądając przez okno nie wiedząc co się wokół mnie dzieje. Oprzytomniałam dopiero jak poczułam czyjeś ręce na moich ramionach.
-Na kogo czekasz kochana?- Usłyszałam skrzekliwy głos Axla szepczącego mi do ucha- Mogę ci umilić to czekanie. – Powiedziawszy to zaczął rękoma zjeżdżać stronę mojego biustu. Szybko wyrwałam mu się i bez słowa wybiegłam z kuchni. Tuż przy drzwiach zderzyłam się ze Stevenem.
-Cześć Mała.- Powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy- Co cię wykurzyło z kuchni? Jak się spało?
- Och cześć Steven.- Powiedziałam uśmiechając się.-A dobrze spałam a wam jak minęła noc?
-Super.- Na jego twarzy było widać zadowolenie- Tylko szkoda że nie wiem jak ją spędziłem.
Tą jakże ambitną rozmowę przerwało wejście Saula do dość wąskiego korytarza.
- Hej siostrzyczko.- Przywitał się zaspanym głosem.
- Cześć braciszku.- Odpowiedziałam szczerząc w jego stronę zęby.- Poczekaj chwile.
Szybkim krokiem weszłam do pokoju w którym spałam i wzięłam kurtkę Saula.
-Wielkie dzięki- Podziękowałam podając mu ubranie.
-Nie ma za co.- Powiedział chyba się uśmiechając ale nie miałam pewności ponieważ nie wiedziałam jego twarzy zza tych bujnych czarnych włosów opadających mu na twarz.- My za raz wychodzimy do studia a ty tutaj zostaniesz dobrze? Powinniśmy wrócić tak przed szesnastą.
-Nie ma sprawy- Powiedziałam to i powrotem ruszyłam do pokoju. Przed samymi drzwiami obróciłam się jeszcze i dodałam- Miłej pracy życzę.
Usiadłam na kanapie. Jeszcze raz rozejrzałam się po pokoju tylko że teraz w celu znalezienia plecaka z całym moim dobytkiem. Długo nie musiałam szukać bo leżał na podłodze obok biurka. Wyrzuciłam zawartość plecaka na kanapę obok siebie. Nie było tego wiele tylko podstawowe rzeczy, bielizna i parę ubrań. Ubrania ładnie złożyłam i włożyłam do szafy. Resztę rzeczy wrzuciłam powrotem do plecaka tylko na łóżku pozostawiłam portfel. Szybko przeliczyłam pieniądze. Nie było tego zbyt dużo ale zawsze coś. Pieniądze ukradzione matce odłożyłam do osobnej przegródki tak na czarną godzinę. Jak na razie nie miałam pomysłu co by mogło się stać żeby nastąpiła ta czarna godzina ale zawsze lepiej mieć jakieś odłożone pieniądze. Nie wiedząc czym jeszcze mogłabym się zająć siedząc w tym pokoju postanowiłam pójść do sklepu i uzupełnić lodówkę, ale najpierw chwyciłam ubrania na zmianę i świeżą bieliznę i ruszyłam  na poszukiwanie łazienki. Te poszukiwania nie trwały długo bo okazało się że drzwi naprzeciwko ukrywają za sobą łazienkę. Wzięłam szybki prysznic i dopiero po wyjściu z kabiny zorientowałam się że nie mam ręcznika. Cała ociekająca wodą zaczęłam przeszukiwać szafkę. Na jej dnie znalazłam czyste, ładnie poskładane ręczniki. Nie wybierając wzięłam pierwszy z góry. Owinęłam się nim i zaczęłam prać zdjęte przed prysznicem ubrania. Rozwiesiłam jej na kaloryferze, wytarłam się i ubrałam w świeże ubrania. Wróciłam do pokoju chwyciłam portfel i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Zorientowałam się że chłopacy nie zostawili mi żadnych kluczy. Bo nie mieli po co mi ich zostawiać gdyż drzwi wejściowe nie posiadały zamka. Cóż po prostu wyjdę. Nie mam innego wyjścia. Dzisiejsze poszukiwania sklepu nie trwały tak długo jak wczorajsze. Bez problemy trafiłam do sklepu spożywczego który bardziej przypominał monopolowy ale bez problemy dostałam podstawowe składniki spożywcze. Wróciłam do domu  poukładałam kupione prze ze mnie rzeczy w szafkach w kuchni, zdjęłam wyprane wcześniej ubrania z kaloryfera i zabrałam się za sprzątanie. Na początku wyrzuciłam wszystkie puste opakowania po pizzach, butelki i puszki. Ku mojemu zdziwieniu pod stertami śmieci znalazłam kilka książek które poukładałam na szafce. Potem znalazłam szmatę a pod zlewem różnego rodzaju chemikalia do utrzymywania porządku, więc zabrałam się za mysie podłóg i okien. Sprzątanie nie zajęło mi aż tyle czasu ile się spodziewałam więc postanowiłam zabrać się za zrobienie czegoś ciepłego chłopakom  ponieważ wiedziałam że przyjdę głodni. Gdy już na stole leżała dość pokaźna sterta świeżo upieczonych naleśników postanowiłam przejrzeć książki które znalazłam. Spodziewałam się chłamu ale znalazłam dość ciekawie zapowiadającą się książkę więc usiadłam na czymś w rodzaju kanapy pogrążając się w lekturze. Nie przeczytałam nawet jednego rozdziału jak usłyszałam otwieranie drzwi wejściowych i rozmowę pięciu chłopaków. Zakończyłam jak na tą chwilę czytanie i ruszyłam ku korytarzowi. Nie zdążyłam jednak do niego dość gdyż zatrzymał mnie krzyk Axla.
- Co tu się stało do kurwy nędzy? – Nagle rozmowa chłopaków ucichła. Dopiero po chwili zorientowałam się że Axl mówi to a właściwie krzyczy w moim kierunku- Pojebało cię? Coś ty zrobiła z tym wszystkim co tu było?



Wiem że ten rozdział jest w praktyce o niczym ale musiałam go napisać by później móc zacząć rozwijać akcje.