poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rozdział 8

Miałam dodać coś na dniach ale wyszło jak zwykle. Dodałabym gdyby nie to że święta mi się przedłużyły do piątku, a potem szlaban na komputer nie zabrał mi Soboty i Niedzieli.

-Axl, to nie jest tak jak wygląda.-Zaczęłam się tłumaczyć.-Tu na prawdę się nic nie zdarzyło.
Jak na zawołanie obudził się Izzy. Rozejrzał się gtrochę zdezorientowany po pokoju a potem tak jak ja zaczął nas tłumaczyć.
-Rudy, ty chyba nie myślisz, że my...
-Ja tam nic nie myślę.-Powiedział z ironicznym uśmiechem na twarzy.-Ale jestem ciekawy co Slash na to powie.
O tym nie pomyślałam. Już mogę sobie wyobrazić minę Saula jak dowie się że spędziłam noc w pokoju Izzy'ego. Co prawda nie całą noc i nic się nie działo ale... i tak będzie źle. W sumie to mogłabym teraz szybko uciec do swojego pokoju i udawać że nic się nie stało. Jakby Axl coś tam powiedział to zawsze można by było się tego wyprzeć. Juz byłam prawie zdecydowana na ten plan gdy wszyscy usłyszelićmy głos Saula na korytarzu.
-Na co, co powiem?- Zapytał pogodnym głosem.- Cześć Axl. Masz już dzisiaj lepszy humor niż wczoraj?
-Taa, ja mam dobry nastrój.
Po tych słowach Saul podszedł do Axl'a przy czym zajrzał do pokoju.
Tak jak się spodziewałam nie miał on zadowolonej miny. Widać było że na początku nie zauważył nic dziwnego w moim pobycie z samego rana w pokoju Izzy'ego i to w piżamie ale niedługo trwało by skojarzył ta sytuacje jak prawie każdy inny mężczyzna.
-Ja pierdole! Wiedziałem że prędzej czy później skończy się na tym że któryś cie wyrucha!-Wykrzyczał, po czym poszedł do mnie.- Myślałem że nie jesteś dziwką jak nasza matka ale się pomyliłem.
Tymi słowami na prawdę mnie zranił. Nigdy nie spodziewałam się że usłysz e to z jego ust. Do moich oczy napłynęły łzy. Tym razem pozwoliłam by popłynęły po moich policzkach.
-Slash, nic tu się nie zdarzyło. Nie masz prawa tak o niej mówić.- zaczął mnie bronić Izzy.
-Ty skurwielu teraz nawet nie otwieraj tej gęby. Mówiłem że ona jest nietykalna? No... Więc teraz stul pysk.
-Nic się tutaj nie stało. To ty tworzysz jakieś chore historie.-Wykrzyczałam po czym nie wytrzymując po prostu uciekłam z tego pokoju. W drzwiach wpadłam w Axl'a który nic nie mówiąc przyglądał się całej scenie z uśmiechem. Miałam ochotę uderzyć go za ten uśmieszek, ale powstrzymałam się. Właściwie to nie wiedziałam dlaczego. Zbiegła  po schodach przy czym mało się nie wywróciłam i z trzaskiem drzwi zamknęłam się w swoim pokoju. Usiadłam na łóżku i starałam się uspokoić.
Dochodziły do mnie stłumione przez sufit i ściany krzyki w pokoju Izzy'ego. Mam nadzieje że Saul uwierzy że się nic między nami nie stało.
Zaczęły mnie nękać wyrzuty sumienia wobec Izzy'ego. Nie powinnam do niego w nocy przychodzić. Teraz ma tylko z tego powodu kłopoty. Tym bardziej nie powinnam teraz uciekać stamtąd. Powinnam pomóc mu nas tłumaczyć.
Chcąc się uspokoić zaczęłam wolno, miarowo oddychać i zatkałam sobie uszy żeby nie dochodziły do mnie odgłosy awantury piętro wyżej.
Po upływie jakiś może piętnastu minut osłoniłam uszy i zaczęłam nasłuchiwać czy kłótnia chłopaków trwa. Nic nie było słuchać więc stwierdziłam że się już skończyła. Ucieszyłam się z tego powodu gdyż już ręce zaczęły mnie boleć od tego zatykania uszu, a poza tym strasznie chciało mi się pić. Postanowiłam iść do kuchni. Wstałam starając się zachowywać cicho. Nie wiedziałam po co, ale coś mi tak kazało zrobić. Nie chcąc się natknąć na Saula w korytarzu anim wyszłam z pokoju, leciutko uchyliłam drzwi. Potem to samo zrobiłam z drzwiami do kuchni. Miałam szczęście, bo nie zastałam Saula ani w korytarzu ani w kuchni, mimo to kuchnia nie była pusta. Przy stole siedział Izzy przyciskając szmatę z lodem do rozciętego łuku brwiowego z którego dość obficie leciał krew. Od razu podeszłam do szafki i wyjęłam z niej prowizoryczną apteczkę.
Zdezynfekowałam ranę wodą utlenioną i założyłam opatrunek. Wszystkie te czynności wykonałam milcząc. Jakoś było mi wstyd, czułam się tego trochę winna. W końcu odważyłam się odezwać.
-Przepraszam.-Powiedziałam prawie szeptem.-Przepraszam za Saul'a, przepraszam za to że w nocy przyszłam... Po prostu przepraszam.
-Nie masz za co przepraszać. Co się stało to się nieodstanie, a tak na prawdę nic się nie stało z tego powodu że do mnie przyszłaś.
-Jak to nic, masz przecież rozcięty...-Zaczęłam ale nie skończyłam skończyć bo brunet mi przerwał.
-Myślisz że takie rozcięcie to w tym domu rzadkość?
-No, ale zawsze to będzie moja wina...
-Na prawdę nic się nie stało.
Nie chcąc już ciągnąć tego tematu zaproponowałam że zrobię śniadanie. Wyjęłam chleb i co tylko się nadawało na kanapki z lodówki. Po niecałym kwadransie na stole leżał duży talerz z wieżyczką kanapek.
Jedno bardzo podobało mi się w tym domu, a mianowicie to że tutaj żadne jedzenie (jak jakiekolwiek było) się nie marnowało. Chłopcy mieli jakiś niesamowity dar zjawiania się w kuchni gdy było tam coś przygotowane do jedzenia, więc kanapki poszły w zaskakująco szybkim tempie.
Przez cały czas się uśmiechałam, próbując nie myśleć o tym co usłyszałam o sobie, ale to nie było takie łatwe jak się wydaje. Wcale nie rzadko słyszałam takie słowa w moim kierunku ale zawsze od osób które dla mnie nic nie znaczyły, były nikim. Teraz usłyszałam je od praktycznie najbliższej mi osoby.
Jak już wszyscy zjedli dowiedziała się, że cały dzisiejszy dzień maja spędzić w studiu. Nie chciałam siedzieć tu sama nie wiadomo ile, ale też nie miałam innego wyjścia, bo w LA nikogo nie znałam oprócz chłopaków i Amber. Przypomniałam sobie że Amber zapisała mi gdzieś swój numer telefonu. Może by tak do niej zadzwonić i poprosić o spotkanie? Niby widziałyśmy się wczoraj, ale miałam potrzebę pogadania z kimś, a najlepiej by było żeby ten ktoś był przedstawicielem płci pięknej.

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Niestety nie zdążyłam napisać nowego rozdziału, ale postaram się go dodać na dniach.
No a teraz korzystając z okazji pragnę wam życzyć spokojnych, rodzinnych, ale przede wszystkim Gunsowych świąt. Zamożnego Mikołaja i smacznych potraw na stole. Wystrzałowego sylwestra (tylko mi się nie spijcie x'D) i ogólnie wszystkiego najlepszego :D
Aaa, przez te świąteczne zamieszanie nie mam czasu powiadomić kogokolwiek o tym że coś dodałam także przepraszam :D


niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 7

-Nie pogodzą się tak szybko.
-E tam, pewnie już Axl ją obraca w ramach przeprosin.
-Pierdolisz, Erin nie popuści mu tak łatwo.
-Co ty, nie znasz jej? Wszystkich wyzywa od dziwek, a sama nie jest lepsza.
-Możecie się zamknąć, albo zmienić temat?-Krzyknęłam już nie wytrzymując. Prawie od godziny chłopaki siedzą i wymieniają się zdaniami o Axl'u, Erin i o ich związku. W pewnym momencie nawet zaczęli robić zakłady czy Axl'owi udało się ją dogonić i czy już się pogodzili. Strasznie mnie irytowało ich zachowanie. Nie rozumiem jak z takiej sprawy, można sobie robić jaja. Zupełnie nie potrafili sobie wyobrazić jak teraz może się czuć Erin. Jakoś nie darzyłam jej sympatią. Nie miałam szans bo tak praktycznie to jej nie znałam, ale i tak jej współczułam. Żadna kobieta nie chciałaby być zdradzona, a już tym bardziej z dziwką.
Nagle usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwiami. Wszyscy popatrzyli w stronę skąd pochodził ten dźwięk. Właśnie przez korytarz przechodził wkurwiony Axl. Spojrzał w stronę naszego "zebrania". Jedyny odezwał się Steven.
-I co?
-Nawet mnie nie wkurwiaj jakimś tam i co. Nie chciało wam się ruszyć dupy i powiedzieć mi że Erin przyszła co nie wy jebane chuje!? -Wszyscy popatrzyli na niego zdziwieni. Z min chłopaków mogłam wywnioskować że są nieco zdziwieni takim zachowaniem Axl'a. Nie widziałam co w tym zachowaniu jest takiego dziwnego. Z chłopakami nie mieszkałam jeszcze nawet tygodnia a już byłam świadkiem trzech furii rudowłosego chłopaka. Axl rozejrzał się i wykrzyknął na odchodnym.-Weźcie się do mnie dzisiaj nawet nie odzywajcie bo zajebie!
Po tym ostrzeżeniu chłopaka, usłyszeliśmy jego kroki na schodach i kolejne trzaśnięcie drzwi.
-Widzieliście kiedykolwiek Axl'a tak wkurwionego z powodu jakiejś dziewczyny?-Zapytał Duff.- No chyba że jakaś mu nie dała, no to wtedy...
-Ty blondas, nie pierdol tylko dawaj pięćdziesiąt dolców.- Powiedział Saul z triumfem wypisanym na twarzy.
Duff z niechęcią dał mojemu bratu przegrane pieniądze. Saul z uśmiechem włożył je do kieszeni spodni. Nie za bardzo wiedząc co mogę z sobą począć wstałam i wstawiłam sobie wodę na kawę. Wcześniej jakoś nie przepadałam za nią ale teraz jak chciałam wypić cokolwiek ciepłego to nie miałam innego wyjścia, bo w tym domu prawie nic nie było. Zaczynało mnie ciekawić skąd chłopcy biorą na swoje utrzymanie pieniądze. Nie sadziłam by dużo zarabiali na koncertach w barach. Przecież na te ich imprezy i używki na pewno idzie kupa kasy. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie gwizdek czajnika. Zalałam kawę, po czym czajnik odstawiłam na miejsce.
-Komu się też nudzi?-Odezwał się Steven.
-Wszystkim.- Odpowiedział Saul bawiąc się swoimi włosami.
-No to co powiecie na pokera?-Zaproponował blondyn.
-Może być.-Zgodził się Izzy.
-Jak na pieniądze to nie gram.- Burknął Duff po czym spojrzał na Saula.-Bo przez tego kogoś, jak na razie jestem spłukany.
-A co powiecie na to żebyśmy grali na pytania i zadania?-Odezwałam się po długim milczeniu.
-Jak tak to mogę grać.-Stwierdził blondyn i spojrzał na resztę.
Wszyscy kiwnęli głowami że się zgadzają. Zaproponowałam żebyśmy się przenieśli do salonu bo tam będzie nam wygodniej. W salonie chłopcy usiedli w kółku zostawiając mi miejsce, a ja skierowałam się ku szafce w do której podczas sprzątania schowałam karty. Były w tym samym miejscu gdzie jej położyłam, w ogóle wszystko było w tym samym miejscu. Wzięłam je i usiadłam w kółku.
Po niecałej godzinie naszej gry Steven  był już raz na dachu i pukał do sąsiadów czy pożyczą mu kosiarkę, Duff miał prawie samobójczą misje iść do Axl'a i zapytać się czy nie ma pożyczyć dziesięć dolców, Izzy nie miał zbyt wymyślnego zadania, bo miał pójść do monopolowego po coś do picia, a Saul zaśpiewał całe Satysfaction Rolingstonsów. Jak na razie tylko ja nie miałam żadnego zadania albo pytania. Niestety niezbyt długo mogłam się ty cieszyć, bo akurat przegrałam. Osobą która miała mi wymyślać zadanie albo pytanie był Duff.
-No to może...-Zamyślił się rozglądając się po pokoju. W pewnej chwili jego wzrok padł na mojego brata który zrobił taką minę że już wiedziałam że nie dostanę żadnego głupiego lub w oczach Saula niestosownego do mojego wieku zadania.-No to może pytanie. Czy ty już... ten z chłopakiem?
-Chodzi ci czy uprawiałam seks, tak?-Zadałam retoryczne pytanie, po czym sama sobie na nie odpowiedziałam.- Nie, jeszcze nie.
Podczas mojej odpowiedzi Saul patrzył się na mnie takim wzrokiem jakby miał coś zrobić gdybym odpowiedziała inaczej niż chciał. Teraz jakby odetchnął z ulgą.
Nasza gra już coraz mniej przypominała grę w pokera, z tego powodu że zadawaliśmy sobie pytania już bez gry, a Steven z Duff'em coraz mniej ogarniali. W końcu stwierdziliśmy że nasza gra już nie ma sensu i postanowiliśmy się "rozejść". Wzięłam prysznic (nikt mi podczas niego nie wszedł do łazienki), przebrałam się w piżamę i jak przystało na grzeczna dziewczynkę i poszłam spać.
Obudziłam się o trzeciej w nocy i mimo moich usilnych prób nie mogłam znowu zasnąć. Gdy miałam już dość tego bezsensownego leżenia w łóżku, na palcach poszłam do kuchni napić się wody. Wracając do swojego pokoju usłyszałam ciche dźwięki gitary. Prowadzona dźwiękiem dotarłam pod czyjeś drzwi na górze. Zapukałam w nie cicho i nie otwierałam póki nie usłyszałam "proszę" zdziwionego Izzy'ego.
-Hej. Mogę wejść?-Zapytałam nieśmiało,
-Pewnie wchodź i czuj się jak u siebie.- Odpowiedział z uśmiechem.
Lekko skrępowana usiadłam na zaścielonym łóżku. Przez jakiś czas siedzieliśmy w ciszy, lecz w końcu odezwał się Izzy.
-Co cię sprowadza do mnie o tej porze?
-Nie mogłam zasnąć więc poszłam do kuchni napić się czegoś. Wracając usłyszałam że ktoś na górze gra na gitarze i trafiłam do ciebie.-Odpowiedziałam.- A ty czemu jeszcze nie śpisz?
-Cierpię na bezsenność-Odparł z uśmiechem.
-To nie będzie ci przeszkadzało jak tu z tobą posiedzę?
-Nie no, co ty. Jak chcesz to możesz nawet zostać do rana.-Powiedział i wrócił do gry na gitarze.
Grał spokojną,wolną melodię i co chwila coś zapisywał na kartce.Chyba już skończył tą piosenkę bo spojrzał na mnie.
-Grasz?
-Nigdy nie miałam okazji, ale często chciałam zacząć się uczyć.-Odpowiedziałam.
-Jak chcesz, to mogę udzielić ci lekcji.
-Fajnie byłoby.-Przyznałam z uśmiechem, po czym on podał mi gitarę.-Ale jak, teraz?
-No, a kiedy? -Zapytał.-Masz coś innego, ciekawszego do roboty?
-No nie, ale jak ich wszystkich pobudzę?
-Ich? Ich to teraz nic na tym świecie  nie jest w stanie zwlec z łóżek.-Zażartował.
No i tak zaczęłam pierwsza lekcje gry na gitarze. Mimo moich i Izzy'ego wysiłków, i mimo spędzonych na tej nauce trzech godzin nadal moje uderzanie w struny nie przypominały żadnej melodii. Brunet mnie pocieszał, że nie idzie  mi tak strasznie źle jak na pierwszą lekcje, ale i tak wiedziałam że nie mówi mi prawdy. W końcu zrezygnowałam jak na dzisiaj z gry na gitarze, ale obiecałam Izzy'emu że kiedyś wrócimy do tych lekcji. Potem już tylko siedzieliśmy na łóżku i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Nie wiem w którym momencie zmógł mnie sen.
Obudziłam się na łóżku przytulona do Izzy'ego. Zupełnie bym sie tym nie przejęła gdyby nie to,  że dosłownie chwilę po moim przebudzeniu drzwi do pokoju otworzyły się.
-Masz może pożyczyć...-Zaczął Axl, ale nie skończył widząc nas.- No to będzie rozróba.

Przypominam że jak ktoś chce być informowany nich wpiszę się tutaj