poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 11

Witam wszystkich i za razem przepraszam za tak długą nieobecność. Nie chciałabym się tłumaczyć, ale jednak muszę. Na początku nie miałam czasu ( tak wiem, to stara śpiewka), a potem wstyd się przyznać że zapomniałam że od tak dawna nic nie dodawałam. Wynagrodzę to wam najdłuższym rozdziałem w mojej krótkiej karierze pisarskiej x'D No to życzę miłego czytania :D
P.S. Jeżeli nie macie czasu na dodanie komentarza  to pod każdym rozdziałem jest taka mini ankieta i zaznaczcie czy wam się podobało, czy nie, żebym wiedziała dla ilu osób piszę.
P.S Dziękuje wam za 5754 wejść <3




-No i właśnie wtedy dowiedzieliśmy się że Axl jest oskarżony o gwałt.- Zakończyłam moje opowiadanie o tym jak to skończyła się feralna impreza w Hellhouse.
-Jak myślicie, jest winny?-Zapytała się Amber.
-Ja tam nie wiem. Po tych jego atakach furii można się po nim wiele spodziewać, ale ja widziałam tą dziewczynę i nie była ona jakoś szczególnie nieszczęśliwa jak szli na górę.
-No dobra, tylko jaki by miała mieć z tego oskarżenia zysk?
-Nie no, nie wiem. Może po prostu jej się nudziło? –Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
Siedziałyśmy właśnie w salonie Hellhouse, na kanapie popijając jeszcze ciepłą  kawę. Dopiero teraz po tygodniu mogłyśmy sobie porozmawiać, bo wcześniej Amber nie miała czasu.
-A gdzie jest reszta?-Zapytała blondynka.
-Jaka reszta? –Palnęłam zupełnie się nie zastanawiając.
-Duff, no i reszta. – Przy słowie Duff, Amber zarumieniła się, a ja oczywiście musiałam upewnić się że to co myślę jest prawdą.
-No to teraz będzie pytanie do Ciebie z grubej rury .- Powiedziałam w duchu śmiejąc się ze swojego określenia.- Czujesz coś do naszego Duff’a?
-No…-Jak wcześniej twierdziłam że była zarumieniona, to teraz strzeliła strasznego buraka. – Tak.. to znaczy, nie wiem…
-No to na co czekasz? Powiedz mu!
-Ja… nie, po co…-Powiedziała patrząc w podłogę.
-No jak to, po co? A po co masz to ukrywać? A zresztą i tak pewnie byś się nie odważyła.-Zaczęłam ją podpuszczać.
-Bym się nie odważyła? Tak myślisz… To poczekaj trochę niech wrócą tylko.
-Ok, poczekam. – Odpowiedziałam śmiejąc się. –O widzę że nie zbyt długo będę musiała czekać. –Dodałam słysząc zwyczajowe odgłosy chłopaków wracających do domu.
-Tylko teraz patrz.- Powiedziała Amber wstając.
-No patrzę, patrzę… -Byłam ciekawa czy ostatecznie nie stchórzy. Ja tam bym stchórzyła.
-Hej dziewczy…-Zaczął Duff, ale nie zdążył pokończyć, bo Amber z wielkim zaangażowaniem  zaczęła go całować. Nie wierzyłam własnym oczom. Nie zdziwiłabym się jakbym siedziała z otwartą buzią.
-Sorry, ale muszę już lecieć.-Szybko rzuciła, jak już oderwała się od blondyna, zdążyła jeszcze do mnie mrugnąć i już jej nie było. Szalona.
-Eee co to było?- Zapytał Duff z miną jak by nie za bardzo wierzył, że to co się przed chwilą stało, miało miejsce w rzeczywistości, czy w jego marzeniach.
-Domyśl się.-Odpowiedziałam w uśmiechem wychodząc z salonu.


Nie za bardzo wiedziałam co ze sobą mam począć. Zresztą tak jak zawsze. Siedziałam właśnie na parapecie w kuchni , z nogami podciągniętym prawię pod brodę i wyglądałam przez okno. Praktycznie nic ciekawego się nie działo. Jakiś chłopak lekko chwiejnym krokiem szedł wzdłuż ulicy,  dwie, sądząc po wyglądzie prostytutki wsiadały do jakiegoś samochodu i co przykuło moją uwagę na oko mające z pięć lat dziecko siedzące na środku ulicy. Miało jasne, krótkie ale kręcone włosy i było ubrane w czerwone ogrodniczki i niebieską bluzeczkę. Nagle usłyszałam taki pisk opon, że aż mimowolnie zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam zobaczyłam jak samochód do którego przed chwilą wsiadały damy lekkich obyczajów zatrzymał się pół metra przed dzieckiem.
-Czyje jest to pierdolone dziecko!? – Głos kierowcy było wyraźnie słychać mimo że wszystkie okna były pozamykane.
Chciałam pomóc temu dziecku więc bez większego zastanowienia wybiegłam przed dom.
-Moje! I już je biorę, bardzo pana przepraszam za nie…- Wykrzyczałam już wolniejszym krokiem do dziecka. – Choć zejdziemy z ulicy, dobrze?
Dziecko z bardzo nieufną mino złapało mnie za rękę.
-Masz szczęście, że nie przejechałem tego bachora! Następnym razem pilnuj go!-Krzyknął już odjeżdżając.
Stałam teraz tak przed domem z dzieckiem kurczowo trzymającym mnie za rękę.
-Jak masz na imię? –Starałam się aby mój głos był spokojny.
-Andy, proszę panią. – W jego oczach było widać że jest nieufny co do mnie. Mądre dziecko.
-Gdzie jest twoja mamusia? Zgubiłeś się? – Zapytałam jakbym nie podejrzewała odpowiedzi.
-Tak, ale wiem jak wrócić do domu tylko ja nie chce tam teraz wracać…
-Dobrze, to może najpierw pójdziemy do mnie i dam ci coś do jedzenia i picia? –Zadałam pytanie i od razu ruszyłam w stronę domu.
Od razu zaprowadziłam go do kuchni i posadziłam na krześle przy stole. Z szafki wyjęłam  chleb, a w lodówce znalazłam jakąś szynkę.  Zrobiłam kromki i wstawiłam wodę na herbatę. Nie wiedziałam czy ją lubi, ale nie miałam nic więcej do wyboru, no chyba że miałabym mu dać kawę, albo piwo. Po paru minutach przed Andy’m postawiłam kromki i już studzoną herbatę. Mały jadł jak by od tygodni nie widział jedzenia. Ja stałam cały czas przy szafkach i czekałam aż skończy jeść i będę mogła go odprowadzić. Gdy mały kończył pierwszą kanapkę do kuchni w paradował uchachany jak zwykle Steven.
-Siemaneczko! Yyyy… Nie żeby coś, ale co tu robi to dziecko? Skąd je wytrzasnęłaś?
-Było na ulicy to je przygarnęłam. Będzie spało u mnie więc się nie martw. –Widząc minę Steven’a nie mogłam wytrzymać i zaczęłam się śmiać.- Nie no, chyba mi nie uwierzyłeś? Andy zje i odprowadzę go do domu.
-Pewnie że nie uwierzyłem. Aż taki to ja głupi nie jestem. – Odpowiedział. – Ale mi jeszcze nie odpowiedziałaś skąd je wytrzasnęłaś.
-Przecież ci mówiłam że był na ulicy…
-Proszę Panią, już zjadłem. – Usłyszałam ciszy, nieśmiały głosik.
-To idziemy do mamy. Mówiłeś że trafisz do domu, tak? To zaprowadzisz mnie?
-Dobrze… - W jego głosie na pewno nie było słychać radości z tego że wraca do domu.
-To daj rączkę i idziemy. – Chłopiec szybko zeskoczył z krzesła i złapał mnie za rękę.
-Ja i tak miałem iść do… eee…. centrum, więc może odprowadzę was? Co ty na to? –Zaproponował Steven.
-Spoko, to idziemy?
-Idziemy.


Szłam z Andy’m po zupełnie nie znanej mi dzielnicy L.A. i czułam że nigdy nie będę miała okazji ją poznać. Steven już dawno nas opuścił. Poszedł gdzieś za wielki wieżowiec. Byłam bardzo ciekawa jakie sprawy go tam sprowadzają, ale głupio mi będzie się o to pytać. 
-Proszę panią, ja mieszkam w tamtym domu. – Powiedział wskazując rączką.
Od razu spojrzałam w tamta stronę i stanęłam jak wryta. Chłopiec wskazał jedną z największych willi w tej dzielnicy.
-Coś się stało? – Zapytał lekko przestraszonym głosem.
-Nie, nie, nic. –Odpowiedziałam, delikatnie się do niego uśmiechając. Nagle poczułam że jego rączka wyślizguje się z mojej dłoni. Chłopiec bardzo szybko podbiegł do furtki i jak przystało na małego dżentelmena otworzył ją przede mną.  
Bez słowa weszłam do ogromnego, kolorowego ogrodu. Dróżka prowadząca do frontowych drzwi była wyłożona z idealnie białych płytek. Po bokach rosły różnokolorowe kwiaty.  Przed samymi drzwiami stała mała fontanna też złotego koloru.  Ominęłam ją ostrożnie, wiedząc że jakbym coś z tego ogrodu zepsuła to bym się nie wypłaciła do końca życia. Stanęłam przed drzwiami i  poczekałam aż Andy do mnie dojdzie. Gdy już stanął koło mnie zadzwoniłam dzwonkiem. Po dosłownie chwili drzwi mi otworzyła wyraźnie przestraszona, na oko sześćdziesięcioletnia kobieta. Szeroka wytrzeszczyła oczy gdy nas zobaczyła, po czym od razu przygarnęła do siebie Andy’ego i przytuliła.
-Aleś na wszystkich wystraszył Andy! Już pół Los Angeles cię szuka. Ale to już nieważne, ważne jest to że jesteś cały i zdrowy. Leć szybciutko do mamy. – Powiedziała przepuszczając go w drzwiach. – Pani go znalazła? Bardzo jesteśmy pani wdzięczni…
- Nie ma za co proszę panią. Nie mogłam go tak po prostu zostawić samego na ulicy. To ja już pójdę, do widzenia.
-Niech pani poczeka, pani Thompson na pewno chciałaby pani osobiście podziękować.  – Powiedziała z pogodnym uśmiechem.
-Nie, naprawdę nie chce przeszkadzać.
-Pani chyba sobie żartuje, nie ma gadania, zapraszam panią do środka. – Powiedziała nadal się uśmiechając.
-No dobrze, ale tylko na chwilkę.- Weszłam do ogromnego holu. Nade mną wsiał kryształowy żyrandol.  Po prawej stronie znajdowały się monumentalne śnieżnobiałe schody prowadzące na piętro.
-Zaprowadzę panią do salonu. – Zaproponowała mi i od razu ruszyła przed siebie.
Jeżeli stwierdziłam że hol jest ogromny to nie wiem co mogłabym powiedzieć o salonie. Na pewno był większy i to o dużo od całego hellhouse.
-Pani przyprowadziła Andy’ego? – Zapytała mnie uśmiechnięta  kobieta koło trzydziestki. Odpowiedziałam jej skinieniem głowy. – Bardzo pani dziękuje. Mąż pani też by podziękował, ale niestety nie mógł zwolnic się z pracy. Proszę podejść, usiąść sobie, ja nie gryzę. – Powiedziała ze szczerym uśmiechem. – Mogę się zapytać o pani imię?
-Jestem Amy i proszę  nie mówić do mnie per „pani”. Jestem po prostu Amy. – Przedstawiłam się siadając w fotelu.
-A więc Amy, jesteś z Los Angeles?
-Nie, dopiero niedawno się tutaj przeprowadziłam , do brata. – Nie chciałam powiedzieć skąd się przeprowadziłam żeby przez przypadek nie wydać się że to ja jestem tą poszukiwaną.
-Jak mniemam nie masz pracy? – Zapytała śmiało.
-Niestety nie mam.- Odpowiedziałam.
-To może byłabyś zainteresowana opieką Andy’m ? Pani Smith jest już starsza, nadal bardzo dobrze sobie radzi z opieką nad domem, ale niestety już z Andy’m nie daje sobie rady. – Pewnie widząc moją zdziwioną minę dodała. – Proponuje to pani, bo Andy z reguły jest bardzo nieufny wobec obcych. Nidy nie widziałam żeby odważył się chociażby przedstawić, a co dopiero dać się odprowadzić do domu.  Na początku mogłybyśmy się umówić na coś w rodzaju okresu próbnego. Przychodziłaby pani do nas w poniedziałki, wtorki, czwartki i piątki na godzinę ósmą i zostawała z nim tak do piętnastej po później ja już jestem w domu. I co pani na to?
-Ja… oczywiście że się zgadzam. – Odpowiedziałam strasznie zdziwiona, ale zadowolona.
-No to widzimy się w poniedziałek rano. – Wyczułam że to koniec tej rozmowy.
-Dobrze, no to ja już pójdę. Do widzenia.
-Poczekaj chwilę, to pan Brown cię odwiezie.  


Podczas wysiadania z eleganckiego mercedesa zauważyłam że przez okno przygląda mi się Saul ze zdziwioną miną. Drogę do drzwi pokonałam w podskokach. Gdy tylko weszłam usłyszałam pytanie mojego brata który wyszedł na korytarz.
-Nie żebym się czepiał, ale dlaczego przed chwilą przywiózł cię ktoś nowym mercedesem?
-Dostałam prace! 

7 komentarzy:

  1. No wreszcie dodałaś! Powrót w wielkim stylu xD

    Hahaha końcówka jest zajebista xD Zresztą cały rozdział mi się podoba! Wyobrażam sobie to zdziwienia Slasha i aż się śmieję. Dobrze, że temu dziecku nic się nie stało. Zdziwiła mnie bezpośredniość tej mamy chłopca. Fajnie, że jej tą pracę zaproponowała xD
    Bardzo mi się podobała sytuacja Amber-Duff. Dobrze, że się odważyła na taki wyczyn! Na początku to w ogóle myślałam, że to dziecko jest z jakieś patologicznej rodziny i uciekło, bo ojciec pobił matkę, a tu kurde takie coś :D podoba mi się taki obrót spraw i czekam na kolejny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale to musiało wyglądać słodko jak tak szła z małym i Stevenem :) Też myślałam, że Andy jest z jakiejś patologii a tu proszę, wędrowniczek.
    Biedny Duff, taki zamroczony xD
    Fajnie, że wróciłaś!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana, wszystko jest super, pięknie ładnie. Tylko nie obraź się, ale ja to jestem taki czepliwy człowiek. Proszę pani, a nie proszę panią. Proszę panią używa się np. gdy o coś prosisz. A tu jest to po prostu zwrot grzecznościowy. Tak to wszystko jest świetne i widzę, że naprawdę włożyłaś trochę czasu w ten rozdział, bo jest napisany bardzo precyzyjnie.
    A przebieg akcji mi się podoba, fajnie, że Amy dostała tę pracę. Jak sobie wyobraziłam Slash'a na końcu, no kinę to musiał mieć bezcenną. Haha.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ah W KOŃCU POWRÓT <3
    nawet nie wiesz ile razy podczas twojej nie obecności tu zaglądałam .
    Fajnie że dostała prace :D
    Ogólnie widać że się bardzo postarałaś bo rozdział bardzo dokładny :)
    Przyjemnie się czekało.
    No co czekam na następny cieszę się że wróciłaś no i marzy mi się żebyś dodawała częściej - tyle :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Spam, przepraszam.
    Serdecznie zapraszam do nas na: gnr-oom-nom-nom.blogspot.com. Zależy nam na opiniach profesjonalistów ;)
    ~ Draconis

    OdpowiedzUsuń
  6. Amber jaka śmiała :D Duff musiał się zdziwić i to nieźle xD
    Oo i jeszcze mały Andy. Od razu widzę takiego małego słodziaka :)
    Fajnie, że Amy dostała pracę i to tak całkowicie niespodziewanie :D
    Idę czytać kolejne i się nimi podniecać :D

    OdpowiedzUsuń